wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 6

Więc moje kochane kotecki....
CIOCIA EDITH WRÓCIŁA! :))

Kto się cieszy? nikt...? :(

CHCIAŁAM WAŻNĄ RZECZ PODKREŚLIĆ!

NIE BĘDĘ JUŻ INFORMOWAŁA O NOWYCH ROZDZIAŁACH! :(

ORAZ JEŚLI NIE BĘDZIE 30 KOMENTARZY TO SERIO USUWAM BLOGA!

no i przepraszam, że krótki :(((( następny będzie długi jak spaghetti :D
+ cholernie przepraszam za błędy....

oh i zapraszam na POLSKI PAMIĘTNIK LOUISA :) #larry #diary :D http://loulous-diary.blogspot.com/
___________________________________________
-Dobra, na dziś tyle. Możecie iść do szatni, a ty Edith - zostań. - powiedział gdy już kierowałam się w stronę brązowych drzwi. Westchnęłam i spojrzałam na pana Malika. Stał tam z założołymi rękoma, dzięki czemu uwydatniał swoje umięśnione ramiona. Brązowa koszulka przylepiła się do mokrego ciała, a po skroniach spływały kropelki potu.
Gdy już ostatnia dziewczyna opuściła halę, i zostałam na tej wielkiej powierzchni sam na sam z mulatem, on postawił duży krok by znależć się bliżej mnie, chwycił moje ramiona i wpił się własnymi wargami w moje. Chciałam go odepchnąć, lecz po prostu nie potrafiłam. Coś mnie trzymało, i to wcale nie były jego dłonie. Coś w środku mówiło mi "Zostań, może nie jest taki zły". Gdy jego ciepły i wilgotny język dotknął mojej dolnej wargi, cicho jęknełam i rozchyliłam usta by już po chwili jego język mógł penetrować ich wnętrze. Przeniósł dłonie na tył mojej głowy, przyciskając mnie bardziej do siebie. Moja ręka zawiesiła się na jego ramieniu, a druga zatrzymała się na plecach. Przysunął ku mnie swoje biodra tak, że między naszymi ciałami nie było najmniejszego odstępu. Postawił krok w moją stronę,  a ja automatycznie zrobiłam krok do tyłu. Zaczął prowadzić mnie tyłem w bliżej nie znanym mi kierunku. Zatrzymał się, a ja razem z nim rozłączając nasze usta. Sięgnął dłonią za mnie i otworzył drzwi do składziku. Wręcz brutalnie mnie popchnął i sam wszedł za mną zamykając drewniane drzwi.
-Uhmm.. Ciekawe, panie Malik. Będzie mnie pan tu pieprzył, tak? -spytałam rozglądając się dookoła. - Nieźle, nieźle...
-Doprowadzasz mnie do szału, Meredith. - powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Oh, naprawdę? - powiedziałam ze sztucznie smutną miną. Podeszłam bliżej jego ciała, i zaczełam jeździć palcem wskazującym po jego torsie. -Czyżby ktoś ostatnio więcej ćwiczył. -spytałam czując wzniesienia i "doliny" pod opuszkiem.
Wtem szybko i gwałtownie złapał mnie za nadgarstki mocno je ściskąjąc. Podniósł je na wysokość moich oczu.
-Naprawdę. Doprowadzasz. Mnie. Do. Szału. -powiedział. Widziałam wyraźne napiętą twarz Zayna. Odwrócił mnie tak, że teraz stałam tyłem jednak nadal trzymał moje nadgarski w żelaznym ucisku.
Kątem oka dostrzegłam jak bierze z aluminiowej półki dwie skakanki. Oh, nie, pomyślałam.
Poczułam szorstką linę na nadgarstach.
-Ze mną się nie zadziera. -szepnął mi do ucha, a na moich pośladkach poczułąm jego erekcję.
Przez chwilę mnie nie dotykał, lecz zaraz potem pociągnął w dół moje spodenki wraz z figami.
-Lepiej oprzyj się o materace. -spojrzałam w bok. No, rzeczywiście leżała tam kupka materacy potrzebnych przy akrobatyce. Powoli przekręciłam się o dziewięćdziesiąt stopni. Oparłam się łokciami, nachylając moje ciało w dół.
-Dobrze... -usłyszałam syknięcie. Poczułam jak jego duża dłoń pociera o moją skórę pośladków. To było naprawdę przyjemne, póki lina drugiej skakanki nie dotkneła mojej pupy z dużą siłą.
-Aaaghrrr! -wrzasnełam.
-Cisza! -szepnął przez lekko uchylone wargi - bo zaknebluję Ci usta!
Kolejne uderzenie. Kolejna fala bólu i ... podniecenia? Tak, czułam podniecenie. Nie wiem czy dlatego, że robił to pan Malik czy dlatego, że to takie erotyczne.
-Powiedz, że jestem lepszy od Stylesa! - kolejne uderzenia.
-N-nie. -wykrztuciłam. Uderzenie.
-Powiedz, że jestem lepszy od STYLESA! -podniósł głos.
-Nie! -warknęłam gardłowo. Uderzenie.
-Powiedz! -krzyknął.
-Nie! - UDERZENIE.
Moje pośladki niezmiernie piekły i mogę się założyć, że ich kolor niczym sie różnił się od dojrzałych pomidorów. Znów poczułam sznurek skakanki na mojej skórze. Nie wytrzymałam.
-Dobrze! -wydałam z siebie, lecz nie rozpoznałam tam mojego głosu.
-Więc, słucham. -powiedział kolokwialnym głosem.
-Styles jest gorszy... -mruknełam niezrozumiale.
-Nie chce słyszeć, że STYLES jest gorszy tylko, że to JA jestem lepszy! - powiedział i znów poczułam nieprzyjemne włókno przy skórze.
-Jesteś... Ahh... Jesteś lepszy od Stylesa. - powiedziałam.
Mimo, że go nie widziałam, mogłam się domyśleć, że się uśmiecha. W tej idealnej ciszy mogłam usłyszeć jego oraz mój oddech oraz dźwięk tarcia materiału o naskórek. Znów jego ręka dotkneła moich pośladków, lecz tym razem działały ukajająco. Delikatnie masował, długimi, posówistymi ruchami. Zaczął masować moje pośladki przy złączeniu z nogami, a następnie środkowy palec masował TAM! Taaaak... Ukojenie. Coraz mocniej naciskał na moją muszle, zagłębiając palec między fałdy.
Cicho jęknełam, gdy zwilżył swój palec i wsadził go we mnie. Wpychał go płytko i bardzo powoli. Próbowałam wysunąć biodra, by jego palec znalazł się głębiej, lecz nie pozwolił mi na to i kontynuował takie same ruchy.



-Proszę... Ja... Nie drażnij się ze mną. Oszaleję. -plątał mi się język.
-Tak jak ja na twoim punkcie? -spytał i poczułam główkę jego penisa przy moim wejściu.

~*~

Czym prędzej ogarnełam włosy i wyszłam z sali w kierunku szatni. Po chwili oprócz stukotu moich adidasów usłyszałam przyśpieszony krok innych butów. Odwróciłam się i zobaczyłam Mike'a.
-Hej! Edith. - powiedział zdyszany. Zatrzymał sie przede mną, pochylił się i zaczął głęboko oddychać.  Gdy jego oddech powrócił do normalnego tępa, wyprostował się.
-Choć! Grasz z nami w drużynie, w nogę! Sorek Styles jest w przeciwnej drużynie i nieźle wymiata! - powiedział i pociągnął mnie za nadgarstek do wyjścia na boisko. 
Widziałam go.
Stał tam.
Jak młody bóg.
W samych szortach i korkach.
Mój idealny Harry.